1129 słów! So... Let's go! *Rozdziały od dnia dzisiejszego, co tydzień, w niedzielę o 20*
"Ciało jest po prostu opakowaniem dla prawdziwego daru wewnątrz."
Is a ripple of the waves
That rises to a hurricane
Do jej drzwi ktoś zaczął pukać, lecz nie zraziło ją to. Ścisnęła jeszcze bardziej powieki i zatraciła się w swoim świecie.
That's drowned out by a baby's cry
Ktoś po drugiej stronie nie dawał za wygraną. Przecież mógł wejść drzwi były otwarte... Nie, chwila, Lauryn zamknęła je na klucz.
A song like you would never tell me the truth
Wkurzyła się, bo pukanie nie ustawało. Wstała z łóżka, a słuchawki rzuciła gdzieś w kąt łóżka. Otworzyła drzwi, a jej oczom ukazała się wściekła Martha. Była cała czerwona ze złości, jak dorodny pomidor.
- Nie może tak panienka po prostu zamykać drzwi! Przecież to kary godne! - mówiła z przejęciem służka. - Co ja zrobiłam! Król mnie zabije! - Zaczęła panikować i chodzić w kółko po jej milutkim dywanie. Dziewczyna westchnęła głośno i podeszła do jej Marthy. Była jej bliska serca, była jej opiekunką odkąd odeszła jej mama. Była osobą, która w jakiś sposób chciała ją zastąpić, choć w tym małym stopniu. Zatrzymała ją, złapała za jej ramiona i spojrzała jej w oczy.
- Mar, to moja wina, przecież to ja obiecałam, że będę pilnowała grafiku za to ty dasz mi więcej swobody, pamiętasz? To ja namówiłam ciebie na zamykanie się w pokoju, jasne? - Kobieta pokiwała głową. - Jesteś idealna, a król nic ci nie zrobi. Nie może. jesteś dla mnie bardzo ważna i koniec kropka. A teraz głęboki wdech i wydech. - Starsza posłuchała się tych zaleceń i już po chwili była spokojniejsza. - A teraz powiedz co się stało.
- Do zamku ma przyjechać para królewska z Biesteru razem z dziećmi, mają omawiać to jak połączyć nasze kraje i... Kochana zapomniałam o tobie! nie mam dla ciebie ubioru! - wręcz wykrzyczała Martha. Lauryn zaśmiała się.
- I właśnie dlatego Lady Kamille szyje dla mnie zapasowe sukienki. - Poszła do szafy, by wróci z czerwoną sukienką, która miała złote wstawki. - Oczywiście zaraz zmienimy co nie co i dopasujemy do tej chwili - mrugnęła do niej. Spięła odstającą górę sukni i założyła do tego złote trampki z czerwonymi akcentami. Nie lubiła być zwykła, szara. Wolała się wyróżniać. Być inna. I miała gdzieś, to że może zostanie królową. Była sobą i to było ważne. Włosy mocno spięła z tyłu głowy, w koka, a z przodu wyjęła kilka pasem. Delikatne przypudrowała twarz, ponieważ nie chciało jej się utrwalać zbytnio makijażu, więc została z złoto-beżowym cieniem na powiekach i ustami muśniętymi cielistą pomadką.
~~~~
Gdy schodziła schodami wszystkich olśniła. Mimo tego, że było mało osób w salonie, bo tylko sześć. Wracając, nawet jeśli jej siostra miała taką samą sukienkę, to Eva wyglądała w niej gorzej, jak typowa, pusta blondynka (A/N bez obrazy dla blondynek). Biust na wierzchu, sukienka sięgała do połowy ud. Jej siostra nigdy nie umiała przerobić ciuchów. Ba, ona nigdy nie miała poczucia gustu, bo do sukienki założyła puchowe szpilki. I szczerze? Wyglądała jak dziwka, bo we wcześniejszej chwili obraziła blondynki.
Gdy schodziła schodami, dwóch blondynów zwróciło na nią uwagę. Obydwóch było przystojnych, ale jeden zwrócił bardziej jej uwagę. Ten przystojniejszy (A/N kto bogatemu zabroni xD). Miał włosy w kolorze ciemnego blondu, jak kłosy zboża, obydwaj mieli różnobarwność tęczówki, tylko on miał jedno oko bardzo jasno niebieskie, jak bezchmurne niebo latem, a drugie zielone, jak trawa wiosną. Spodobał się jej i to bardzo. I było to odwzajemnione. Chłopakowi spodobało się w niej to, że była oryginalna i łamała zasady. Oczywiście była piękna. Kasztanowe włosy spięte w pięknego koka, długa suknia, która była pięknie ułożona na górnych partiach ciała, a do tego trampki. I to mu się najbardziej spodobało, trampki. Byli wpatrzeni w siebie aż do momentu.
- Oto moja druga córka, Lauryn Arline O'Coneary - powiedział król Andenii. Dziewczyna ukłoniła się władcom sąsiedniego państwa i ich synom. Od razu domyśliła się, że może chodzić o połączenie ich państw, oczywiście będą naradzać się godziny. Widziała po siostrze, że zaczaiła czemu Lau przygląda się nieznanemu. Znając życie Eva chce tego przystojnego chłopaka, bo jej siostrzyczka go chce. A może bardziej mężczyznę? Nie ważne, ważne jest to, że siostra zabiera to wszystko co spodoba się jej. - Loura?
- Tak ojcze? - zapytała. Może i chciała (czasem(bardziej rzadko))robić rodzicielowi na przekór, ale w takiej chwili i przy takiej okazji będzie miła. Wiedziała jaka jest sytuacja w jej kraju więc musiała stąpać ostrożnie.
- Może oprowadzisz z siostrą paniczy po naszym zamku i ogrodzie? - Skinęła głową na potwierdzenie i poprosiła książęta na stronę, nawet nie czekając na siostrę.
- Więc ja oprowadzę któregoś z was po ogrodzie, a Eva po zamku - oznajmiła. Znowu złapała kontakt wzrokowy z przystojnym nieznajomym. - Wybierzcie, do wyboru, do koloru.
- Och, pewnie Aden zechce iść ze mną, żeby mnie lepiej poznać, czyż nie? - bardziej stwierdziła niż zapytała Eva. Lau przewróciła oczami na jej pustackie zachowanie. Uwiesiła się jego ramienia jak małpka gałęzi, a księciu chyba się to nie spodobało. Skrzywił się.
- Jednak wolę ogrody. Wiesz świeże powietrze, z dala od plastiku - powiedział i uśmiechną się sztucznie. Odczepił ją od swojej ręki i wystawił swój łokieć, który Lauryn ochoczo przyjęła. Wyszli z małego korytarzyka, przeszli przez taras i wyszli do ogrodu.
~~~~
- Musi ci być ciężko wychowywać tak piękne kobiety samemu.
- Może trochę, ale to tylko Eva musi być bardziej pod moją kontrolą, Lauryn ufam całkowicie - odpowiedział. I wiedział też, że chciał dla córek jak najlepiej. Dlatego musiał chronić je przed złem tego świata, a szczególnie jego małą Lauryn. Jego malutką córeczkę.
- Podejdzie na chwilę, proszę. - Obydwoje posłuchali się i podeszli do wielkiego okna, z którego rozciągał się piękny widok na ogród. Po nim chodziła młodsza córka króla Andenii oraz starszy syn pary królewskiej z Biesteru. Widać było na odległość, ze wpadli sobie w oko oraz, że bawili się wyśmienicie. W tamtej chwili dziewczyna śmiała się z czegoś, a chłopak patrzył na nią uśmiechnięty. - No to chyba wiemy co zrobić! Wydamy za mąż Lauryn i Adena! - postanowiła Ceila. Jej mąż tylko uśmiechnął się.
- Mamy mały problem - odezwał się Matthew i westchnął. - Lauryn jest prawie na wydaniu.
- Jak to prawie na wydaniu? - zapytała. Przecież widać było, że czuli coś do siebie! To nie mogło się skończyć się inaczej niż ich ślubem! Królowa Biesteru musiała tego dopilnować.
- Dostałem propozycję od księcia Novenii. Dokładniej, prosił o rękę Lauryn, po...
- I tu mamy problem, bo nie zamierzam mieć Evy jako synowej! - głośniej powiedziała królowa. - Znaczy, bez obrazy dla ciebie czy dziewczynek, ale Lauryn jest rozsądniejsza, mądrzejsza, a Eva to Eva.
- Tak bardzo cię rozumiem, ale nie mogę na to nic poradzić. Zapewne, jeśli się nie zgodzę wywołam wojnę, a bitew mam dość - powiedział. I wtedy siedzieli długie godziny nad rozwiązaniem sporu, który z godziny na godzinę się powiększał. Jednak doszli do wniosku, że rozsądniejsze będzie wydanie Evy, ale Ceila, królowa Biesteru, łatwo się nie poddaje. Co to, to nigdy!
A/N: Witam w nowym opowiadaniu! Mam nadzieje, że przypadnie wam do gustu. Dziękuję tobie, że przebrnęłaś przez to xD Dodaję tu cytaty z piosenek, książek, które są albo były dla mnie ważne. Cóż mogę się o nim rozpisywać? Chyba tylko tyle, że lubię Ceilę xD Do następnego,
Isabella xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pozostaw po Sobie mały ślad. To dzięki Tobie mam pomysły.