"W życiu wszystkiego powinno się spróbować chociaż raz."
Ta noc była najgorsza ze wszystkich nocy jakie Lauryn przeżyła. Nie dość, że wcześniejszego dnia dowiedziała się, że chłopak jej westchnień wyjdzie za jej siostrę (co było Evie na rękę, nie musiała się wysilać, by dopiec jej), ale jeszcze spodobał jej się i to bardzo. Gdy wypłakała cały swój smutek w poduszkę, zaczęła w nią krzyczeć. Gdy już zabrakło jej siły po prostu się położyła. Jej życie nigdy nie było usłane różami. Od głupiej siostry, która dokuczała, przez głupie ćwiczenia królewskie, do odpowiedzialności. Odpowiedzialności za własne zachowanie i każde wyjście. Za reprezentowanie kraju gdzieś indziej. Miała dość wszystkiego. Na dość złego zaczął podobać jej się chłopak. Wszystko było takie strasznie złe. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Podeszła do nich i po cichu je otworzyła. Zobaczyła za nimi Adena.
- Mogę wejść? - zapytał. Na potwierdzenie otworzyła szerzej drzwi, a on wszedł. Zanim je zamknęła, rozejrzała się po korytarzu. Nie chciała wzbudzać niepotrzebnych plotek. Weszła do pokoju, uprzednio zamykając drzwi na klucz, tak na wszelki wypadek. Usiadła na łóżku obok chłopaka. Patrzyli na siebie przez chwilę.
- Czemu tu przyszedłeś? - zapytała. Chłopak przez chwilę się nie odzywał, bo zastanawiał się nad tym. Czemu przyszedłeś? - to pytanie krążyło w jego głowie przez chwilę. Sam nie wiedział czemu to zrobił. Może oszalał do reszty?
- Chciałem cię zobaczyć.
- Czemu? Czemu chciałeś mnie zobaczyć? - zadała pytanie, a Aden podrapał się po głowie. - Nie jestem jakimś ideałem, ani specjalną osobą.
- O czym ty mówisz? Jesteś piękna i sądząc po rozmowach z tobą oraz innymi, jesteś bardzo inteligentna i lubisz się wyróżniać. Jesteś jedyna w swoim rodzaju, Luna - oznajmił. - A poza tym spodobałaś mi się i to bardzo. I nie wierzę w to, że ty nie jesteś mi przeznaczona. - Dziewczyna zarumieniła się przez te słowa i uśmiechnęła. Spuściła głowę, a włosy, miała rozpuszczone, więc zakryły jej twarz. Chłopak ujął jej podbródek i podniósł jej głowę. - Bella ragazza, nie chowaj twarzy, jesteś na to zbyt piękna.
Jej kąciki ust uniosły się ku górze. - Ugh, mmm, u-uczysz się włoskiego? - Jej policzki płonęły, a on dotykał je opuszkami palców, co tylko pogarszało sytuację. Przeniósł swoje palce w jej włosy i zaczął je przeczesywać. Uśmiechał się cały czas, ale miał z czego, jego ukochana była tu.
- Nie, już się go nauczyłem, Luno. Może czasem popełniam błędy, jak każdy, ale posługuję się biegle - wymruczał jej do ucha. Nogi się pod nią ugięły, oczarował ja całkowicie. - Oczarowałaś mnie całkowicie Luno. - Przysunął się bliżej niej. Zaczął sunąć nosem po jej szyi. - Jest coś w tobie... Niesamowitego. Te coś mnie przyciąga. - Złożył delikatny pocałunek na jej policzku. - Jesteś taka niesamowita Luno, lecz powiedz mi, czy ja też się tobie podobam? Może niepotrzebnie zabiegam o twoje względy, bo masz już kogoś? - Odsuną się od niej na długość jego ramion i spojrzał pytająco na Lauryn. Odchrząknęła.
- Tak, mam - powiedziała lecz gdy chciał coś powiedzieć, przerwała mu. - Właśnie siedzi przede mną i choć wiem, że nie możemy być razem, to on w to chce brnąć.
- On bardzo chce w to brnąć. On chce prawdziwego uczucia i tej pięknej kobiety, która siedzi na przeciwko, a nie sztucznego kochania i plastiku. - Westchnęli w tym samym czasie i uśmiechnęli się. Cisza między nimi była dobra, potrzebowali chwili na przemyślenie wszystkiego, co właśnie się zdarzyło.
Nagle Lauryn wstała z łóżka i złapała rękę Adena. - Chodź - szepnęła. Delikatnie ścisnęła jego dłoń, jak podnosił się z łoża.
~~~~
- A tu - złapał jej rękę i zaczął pokazywać - masz gwiazdozbiór Herkulesa. - Dziewczyna doszukiwała się niego, ale bez skutków. Chłopak to dostrzegł. - Widzisz ten czworobok? - zapytał. Delikatnie skinęła głową. - To jego tułów, a tu masz ręce i nogi.
- Och, nareszcie widzę - powiedziała. Jeszcze bardziej wtuliła się w jego bok. Pocałował ją w czubek głowy i złapał ją za rękę. Było im tu idealnie. Na balkonie, leżąc na kocu. Było cicho, spokojnie i mieli czas tylko dla siebie. Łapali chwilę gdy tylko mogli. - Och, popatrz tam! - wręcz pisnęła. - Spadająca gwiazda. Zamknij oczy - przejechała palcami po jego powiekach, by je zamknąć - a teraz pomyśl życzenie - wyszeptała. Położyła palec na jego ustach. - Tylko go nikomu nie wydaj, bo się nie spełni.
- Nie zrobię tego, Luno. Będę trzymał go w moim o tutaj - powiedział i przyłożył jej rękę do miejsca, gdzie miał serce.
- Dlaczego nazywasz mnie Luną? - Była tego ciekawa, ale może bardziej chciała poznać jego. Jego mocne, jak i słabe strony. Chciała o nim wiedzieć wszytko to co byłoby jej potrzebne.
- Ponieważ jesteś zanim cię poznałem chodziłem na ślepo, jak w nocy. A gdy cię poznałem, oświetliłaś mą drogę, jak księżyc rozświetla noc. Dlatego jesteś moją Luną.
- Jeśli ja jestem twoją Luną, ty będziesz moim Sole, bo rozświetliłeś mój pochmurny dzień. - Pocałowała delikatnie jego policzek i wtuliła w jego ciało. Było jej tak dobrze. Mogła tak zostać na zawsze.
A/N: Witam was w tę piękny weekend! (nie dla mnie) Ostrzegam, że możliwy będzie zastój z rozdziałam, ponieważ mam uraz głowy, a pisanie idzie ciężko, (a co gorsza) idę spać wcześnie, więc nawet nie mam weny. Mam nadzieję, że wybaczycie jakby co kochani! Do napisania, xx
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pozostaw po Sobie mały ślad. To dzięki Tobie mam pomysły.