22.4.17

Three - The Fourth Day

784 słowa

"Dobre serce można dzisiaj kupić z przeceny."
Jo Nesbø – Krew na śniegu

Było jej dobrze. Może nie aż, ale było okej. Spotkała się z Adenem jeszcze kilkanaście razy i były to najpiękniejsze randki, które miała. I choć może były w ukryciu, to były najpiękniejsze. Byli nocą w ogrodzie, siedzieli w ich pokojach i szwendali się po zamku. Żyć nie umierać, ale ich sielanka miała skończyć się już jutro, a na zawsze za tydzień. Cóż, ich rodzice pośpieszyli się i ślub Evy i Adena był już za prawie tydzień. Dziewczyna westchnęła i rzuciła się na łóżko. Wiedziała, że to wszystko było złe i nie na miejscu, ale kochali się. Kochali się bez granic, ale to nie miało prawa bytu. Musieli to zakończyć, ale nie mogli. I tu był problem. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Podeszła i otworzyła je. 
- Chodź szy... O, uhg, witaj królowo - ukłoniła się. Przed nią stała wysoka miedziano-włosa kobieta. Ubrana w długą cielistą szatę, która mogła uchodzić za piżamę. Otworzyła szerzej drzwi. - Zapraszam.
- Chyba spodziewałaś się kogoś innego, czyż nie? - zapytała. Lauryn przęknęła głośno ślinę. Królowa nie mogła wiedzieć! Przecież wszystko by się wydało.
- Nie, królowo. Myślałam, że to Martha, znaczy moja służka, ponieważ wysłałam ją żeby zaniosła projekt mojej sukienki, do Lady Kamille. - To była dobra wymówka albo bardziej prawda, bo tak było, tylko wczoraj.
- A ja myślę, że jednak miał być to ktoś inny, ponieważ wczoraj widziałam Marthę niosąca ten projekt - powiedziała. Przypięła Lauryn do muru. Nie wiedziała co powiedzieć. - Och, czyli był to ktoś inny. I, nie, nie musisz mówić kto to jest, bo ja wiem. Chcę z tobą właśnie o tym pogadać.
- Ja, królowo, naprawdę przepraszam, jeśli cię to uraziło. Może i nie chciałam tego robić, ale to było silniejsze, te uczucie, które towarzyszyło każdemu spotkaniu. Te uczucie kiedy go zobaczyłam. - W jej oczach pojawiły się łzy. Nigdy nie sprzeciwiała się ojcu w sprawach kraju, w ubioru - prawie zawsze, a kwestie wychowania też czasem były zakończone sporami, ale teraz czuła się jak to małe dziecko, które coś nabroiło, a ona tylko kocha. Chce dać komuś swoją miłość i otrzymać ją w zamian.
- Och nie płacz moje dziecko! - Przysunęła się to niej i przytuliła ją. - Ja wiem, że jesteś przeznaczona mojemu synowi, ale nie mogłam wynegocjować waszego ślubu. Twój ojciec upierał się przez godziny i ustąpiłam mu, ponieważ jesteś prawie na wydaniu. - Potarła jej ramiona, a dziewczyna spojrzała na nią zdziwiona.
- Jak to prawie na wydaniu? - zapytała. - Nigdy żadnego księcia tu nie było, znaczy przepraszam, przyjeżdżają tu królowie i składają propozycje, ale mój ojciec się na to nie zgadza, bo nie wyda nas za starego pryka. 
- Czyli nie było tu księcia Novenii, ani nie poprosił o twą rękę? - Pokiwała głową przecząco. Królowa zrobiła się cała czerwona. - A to stary pryk! Wyperswadował to! On chciał cię zatrzymać dla siebie... Och, jaka ja byłam głupia! Było trzeba najpierw z wami pogadać, a potem podejmować decyzje. - Spojrzała na Lauryn, która była cała blada. - Uśmiechnij się kochanie, bo twój ojciec dostanie za te kłamstwa. - Była już przy drzwiach, gdy nagle cofnęła się. - A i mów do mnie Ceila, przecież będziemy rodziną. - Uśmiechnęła się smutno i wyszła. Lauryn rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. To ona mogła być teraz na miejscu Evy. To on byłaby jego żoną, ale teraz nią nie zostanie.

~~~~

Kościół jest to miejsce do zadumy, zastanowienia nad swoimi błędami. Lauryn czekając na swoją kolej przy konfesjonale, myślała nad wszystkimi błędami i grzechami jakie popełniła. Zaraz za nią stała Eva. Ona myślała na jaki kolor pomalować swoje paznokcie. A na końcu stał Aden. Zastanawiał się jak mógłby nie brać ślubu, ale tak by połączyć te państwa. Żaden pomysł mu nie pozostał, oprócz tego, by wybiec sprzed ołtarza. Zaraz obok Adena, na ławkach siedziała królowa Ceila i król Matthew. 
- Powiedz mi drogi Macie, kiedy przyjechał do ciebie ten książę Novenii? Bo Lauryn nie pamięta, by przyjechał tu i prosił ciebie o jej rękę. Ba, ona go nawet na oczy nie widziała i nie zna. - Król westchnął cicho. Nie wiedział, że jego małe kłamstwo wyjdzie na jaw. On tylko chciał chronić córkę, swoją maleńką córeńkę.
- Chciałem ją tylko ochronić. Przecież ona jest taka...
- Jest kobietą, Matt. Ma dwadzieścia cztery lata, za niedługo kończy studia. Jest młodsza od Evy o kilka dobrych lat, a jest rozsądniejsza i może wziąć odpowiedzialność swoich czynów. Jest idealna. Teraz ty możesz się spodziewać, że poniesiesz konsekwencje swoich czynów i kłamstw- powiedziała i chciała odejść, ale król ją zatrzymał.
- Nie rób niczego pochopnie, Ceilo.
- Dla Ciebie jestem królową Ceilą. - Ukłoniła się i odeszła. Król miał bardzo złe odczucia, bo przecież ona dotrzymywała danego słowa, zawsze. 



A/N: Pozostaje mi tylko przeprosić, ale problemy z głową są, mniejsze i do tego się rozchorowałam i całkowicie przeszły mi chęci na pisanie, ale spięłam się i oto jest następny rozdział! Mam nadzieję, że się podoba i do zobaczenia. 
Isa, xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pozostaw po Sobie mały ślad. To dzięki Tobie mam pomysły.

Szablon oraz nagłówek stworzony przez Lune / Technologia Blogger / Credits: X X X