"Nic nie dzieje się przypadkiem"
Ostatnim pociągnięciem do góry ukazał twarz Lauryn. Stała w niego wpatrzona, z uśmiechem na ustach i obrączką na palcu serdecznym pod rękawiczką. W kościele można było usłyszeć jedno wielkie wciągnięcie powietrza do ust, w akcie zaskoczenia, a potem ciszę. Aden położył rękę na policzku księżniczki i delikatnie pocałował ją, było to delikatne muśnięcie. Nagle wybuchła wrzawa - zaczęto wykrzykiwać różne słowa. Słyszano sprzeciwy, pochwały, za odwagę i poparcia. W kościele panował wielki chaos.
- Starczy. - Rozbrzmiał niski, gruby głos pastora. Ludzie uspokoili się, w większości. - Jak możecie? W domu Bożym? - Ludzie natychmiast się uspokoili, choć było słychać szepty. - Kiedyś, usłyszałem: "Nic nie dzieje się przypadkowo." - zaczął ksiądz. - I wierzę, że ten ślub nie jest przypadkiem. Teraz będziecie mogli przestać czuć do mnie szacunek, zapewne zechcecie zmieszać mnie z błotem, ale ja pozwoliłem im na to. - Wziął głęboki wdech i kontynuował: - Kilkanaście dni przed tą uroczystością przyszedł do mnie książę Aden. Przyszedł do mnie na spowiedź. I wiem, że nadal nie mogę wam powiedzieć co tam się zadziało, bo obowiązuje mnie tajemnica spowiedzi. Lecz zacytuję wam słowa, które powiedział. - Spojrzał pytająco na wymienionego mężczyznę, na co tamten tylko pokiwał głową.
- Pastorze, ja nie mogę tego zrobić - usłyszał szept.
- Czego mój drogi chłopcze? - zapytał ksiądz. Rodzina królewska była mu bliska i on za wszelką cenę chciał pomóc temu chłopakowi.
- Ślubu. Nie mogę wziąć ślubu - westchną. - Ja-ja kocham kogoś. Kocham ją całym moim sercem. Lecz nie jest nią Eva. - Wziął kilka głębokich wdechów. - I właśnie dlatego przyszedłem do księdza po radę.
Cisza była złem dla Adena, któremu serce podchodziło do gardła z nerwów. - Mów chłopcze, jestem tu, słucham i chcę pomóc bo wiem, że to moja księżna, zgadza się? - Chłopak szepną cichutkie "tak" na potwierdzenie przypuszczeń pastora. - Więc jak mogę pomóc?
- Jest jedna opcja, proszę księdza. Ksiądz da podpisać nam papiery tylko od ślubu cywilnego... - Chłopak nagle przerwał, jakby następne słowa miały urazić księdza.
- Pomogę, tylko pod warunkiem, że to jest prawdziwa miłość. Czy nią jest?
- Odpowiedział mi wtedy: "Niczego nie byłem w życiu tak pewien. Pamiętam jak kazała mi wypowiedzieć życzenie do spadającej gwiazdy. Może i było to trochę dziecinne, ale pomyślałem życzenie. Chciałem być szczęśliwy. A tym szczęściem okazała się być Lauryn." - Słychać było szmery. Jeszcze większe niż wcześniej. - Nigdy nie widziałem takiej miłości, a widziałem jej wiele, uwierzcie mi. Obserwuję tę dwójkę, od kiedy księżna zwierzyła mi się z jej miłości. I wtedy powiedziała jasno, że nie zrobi nic w tym kierunku, bo nie chce sprzeciwić się ojcu. Własnie w taki sposób ta sprawa zakończyłaby się ślubem i dwoma złamanymi sercami. Ale tak się nie stało, prawda? - zadał pytanie retoryczne. - W tej opowieści mamy jeszcze jedną osobę. Bardzo wpływową i dobrze wiedzącą co robi. Dokładnie dwa dni temu przyszła do mnie królowa Ceila. Nie owijała w bawełnę. Bardzo chciała, by to własnie jej syn zaznał szczęścia wraz z jej synową. Tak naprawdę nie miałem niczego do dopowiedzenia. Królowa uważała ją za synową i tą, która da jej wnuki. To musiało się tak zakończyć. Ci dwoje - wskazał otwartą ręką na parę - są idealnym przykładem, że to nie przypadek. W ich spojrzeniach można uchwycić kawałek tej miłości. Jestem szczęśliwy, że mogłem dopomóc tym dwojgu ludziom dotrzeć do siebie, by żyli razem do końca, a nawet dłużej. I nawet jeśli teraz ktoś chciałby odebrać mi moje tytuły za uszczęśliwienie tych ludzi - oddałbym to wszystko, bo dałem im to czego potrzebowali. Przysięgi miłości, by nikt ani nic nie mógł ich rozdzielić. - Zakończył swój monolog uśmiechem posłanym do Lauryn i ukłonieniem się parą. Nagle w kościele można było usłyszeć oklaski. Nie byle jakiej osoby - sam król Andenii, uśmiechnięty od ucha do ucha, bił brawo. Za nim poszła w ślady reszta ludzi.
- Niech żyje nam para królewska, która złączyła dwa zwaśnione kraje! Niech żyje para, która pokonała wszelkie przeciwności, by być razem! Niech żyje długo, szczęśliwie, razem! Niech żyje do końca! Niech żyje!
Jak się skończy ta historia? Jedyny/jedyna wiesz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pozostaw po Sobie mały ślad. To dzięki Tobie mam pomysły.