"Quanto amore nell'aria, rimani com me
e fidati del mio cuore"
~ Jorge Blanco "Quanto Amore Nell'aria"
- Ja naprawdę tego nie ch... - nie dokończył, bo przerwałam mu.
- I co mi dadzą twoje tłumaczenia?! - wybuchłam. - Nie chcę. Nie mogę. Wszyscy nie dadzą nam żyć. Mamy życie wybrane. Przez tych, nad nami. Los sam się pisze. My mamy tylko trochę na niego wpływ. Wszystko jest przeciw nam. Ja. My. Nie damy rady. To jest niemożliwe - zakończyłam swój monolog. Opadłam w jego ramiona. Rozpłakałam się. - Leon, czemu my?
- Violu, damy radę. Nie musimy się poddawać. Wszystko jest przed nami. Całe życie. Nasze życie. Nasz los to nasza gra. Trzeba wierzyć w siebie i iść dalej.
Ma rację. On zawsze ma rację. Odsuwa mnie lekko od siebie i całuje. Bardzo delikatnie.
- Pamiętaj, każde kocham cię to nie tylko puste słowa - mówi. Kiwam głową. Już po chwili klęka na kolano i wyjmuje pudełeczko.
Co on kombinuje?
- Zostaniesz moją żoną, znowu?
- Ta jest piękna - mówię.
- Masz rację - odpowiada mi Fran. - Ta suknia idealnie do ciebie pasuje. Przymierzaj!
Jesteśmy w salonie sukien ślubnych. Trzeba którąś wybrać. Poprawiam sukienkę. Wychodzę z przymierzalni.
- Córeczko, pięknie wyglądasz - komentuje moja mama. Kiwam głową. Idę do przymierzalni. Zdejmuję sukienkę i podchodzę do kasy. Płacę i Fran zabiera sukienkę. No cóż jak mus to mus. Kieruję się do mojego auta. Odpalam silnik i jadę do domu. Trzeci miesiąc ciąży daje się we znaki. Parkuję w garażu i wyłączam samochód. Gdy otwieram drzwi widzę pokój oświetlony świeczkami. Dalej prowadziła dróżka z herbacianych róż. Moje ulubione. Zdejmuję buty, płaszcz i zostawiam torebkę. Podążam za dróżką. Prowadzi mnie ona do ogrodu. Tam czeka Leon z kolacją i bukietem róż. Mój przyszły mąż.
Budzi mnie ciche otwieranie drzwi. Podnoszę się do pozycji siedzącej.
- Nie chciałem cię obudzić.
- Nie obudziłeś. I tak już wstałam.
Leon posyła mi uśmiech, który odwzajemniam. Jest tyle chwil, tyle minut, godzin, dni, miesięcy razem spędzonych. Czasami warto powspominać. Siada koło mnie i przytula. Tego mi potrzeba.
- Ku... - nie zdążył powiedzieć, ponieważ mu przerwałam.
- Tak i nie zobaczysz jej do ślubu - mówię. Leon śmieje się.
- "Może i często się kłócimy. Może i nie zawsze jesteśmy w stosunku do siebie fair. Może i nie raz przesadzamy. Może wytykamy sobie za dużo wad, może i czasem mamy siebie dość. Ale ważne, że wiemy ile dla siebie znaczymy. Bo nawet, jeśli myślimy, że to już koniec, zawsze tęsknimy, żałujemy. I nie wyobrażam sobie, że pewnego dnia, miałoby cię zabraknąć."* - mówi po chwili ciszy. Uśmiecham się i przytulam do niego. Właśnie w tej chwili zdaję sobie sprawę, że on jest jedynym i niepowtarzalnym.
- Kocham cię - szepczę.
^^^
Dzisiaj rozdział z perspektywy Violetty.
Wiem, że powinien być wcześniej, ale konkurs, kartkówka i pytanie.
Ehhh... Ta szkoła.
Teraz powinnam się przygotowywać do kolejnego konkursu, ale wy jesteście ważniejsi :D
Mam chwilowy brak weny.
Już mnie to trochę (bardzo) smuci, ze tyle osób komentowało a została tylko Ginny dzięki której jestem.
Staram się dla was.
Xoxo
Bella
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pozostaw po Sobie mały ślad. To dzięki Tobie mam pomysły.