21.6.15

Epilog "To nie koniec naszej historii"


Zimny wiatr rozwiewa ślad po niespełnionych marzeniach,
Gdzieś tam głęboko na dnie mojego zmarzniętego serca
~ Zeus "Hipotermia"

Nagle Violetta zemdlała. Wziąłem ją do samochodu i zawiozłem do lekarza. Zajęli się nią od razu. Teraz czekam na jakieś wiadomości. I właśnie teraz wychodzi lekarz.
- Panie doktorze, co z nią? - pytam się jego. Nienawidzę czekać. To takie przytłaczające. Chyba specjalnie przegląda te dokumenty. Człowieku, mów!
- Pani Violetta dobrze się czuje. I uprzedzam pana pytanie, tak można do niej wejść - odpowiada. W spokojnym tempie wchodzę do jej sali. Patrzy się w punkt na suficie.
- Violu, przepraszam. Naprawdę zapomniałem o tym. Najpierw miała to być zabawa, ale... Zakochałem się. Pokochałem cię za wszystko... Za charakter. Za uczucie. Po prostu za wszystko. Kocham cię.
Odwróciła wzrok w moją stronę. Szepnęła mi na ucho:
- Kocham cię.

~~~~

- Kochanie i co będzie dalej? Przecież nie możesz tak zakończyć - mówi moja dziewczyna. Skończyła właśnie czytać moją książkę.
- Właśnie mogę. Wtedy trzymam widza w napięciu i nie może on doczekać się kolejnej serii - odpowiadam jej. 
- A będziesz pisał następną książkę Karol? - pyta się. 
- No nie, ale... Kurcze! Wysłałem ją! I co by tu... Wiem! - krzyczę na cały głos. Moja dziewczyna aż podskoczyła. - Przepraszam. 
Całuję ją w policzek i biegnę do komputera puki pamiętam co chcę napisać.
A teraz przenieśmy się do naszych bohaterów. Mamy 21 lipca. Na sali szpitalnej słychać płacz dziecka. Pierwsze dziecko nie płakało. Było nie żywe. Umarło. Bliźniaki leżą w łóżeczku. Jeden z nich płacze. Nie tylko ono. Violetta, Leon płaczą gorzkimi łzami. Podsunął się bliżej niej i przytuli tak mocno jak umiał. Wypłakiwała się w jego ramiona. Wszyscy lekarze i położne, które to widziały płakały. Był to najgorszy moment w ich życiu. Miało być tak dobrze, a jednak legło w gruzach.  Nagle Violettę zaczęła ciągnąć jakaś tajemnicza siła. Podeszła do łóżeczka i wzięła zmarłe dziecko na ręce. Przytuliła je do siebie. Łzy płynęły strumieniami po jej policzkach. Leon przytulił ją i płakali razem. Płakali tam wszyscy - jedni wzruszeni tym widokiem, drudzy pokryci żałobą. Gdy nagle w pokoju nie było słychać już płaczu dziecka. Zamiast płakać uśmiechnęło się i było słychać następny płacz, tylko wydobywający się z gardła zmarłego. Oboje z rodziców uśmiechnęli się i zalali łzami szczęścia. Nareszcie zbudują dobrą rodzinę dla swoich dwóch synów. W sali rozbrzmiały brawa.
- Czy to już koniec nieszczęść? - zapytała się jego.
- Tak, ale nie koniec naszej historii.
I tak kończy się historia dwójki zakochanych. Twardego ja głaz biznesmena i jego pięknej sekretarki. Ale nie myślcie, że o nich zapomnicie. Oni kiedyś powrócą...

No i brawo. Zakończyłam tą historię. Moce już się nie pojawią. Moce usuwam z bloga. Za niedługo będzie nowy wygląd i design bloga. I nowa historia. Mam nadzieję, że się podobało i chcę podziękować szczególnej osobie: Marceli Weasley. Dedykuję ten epilog tobie <3 Dziękuje wszystkim komentatorom, tym co czytają. dziękuję wam wszystkim i do zobaczenia!
Isabella 

2 komentarze:

  1. Hej piękny epilog zarazem smutny ale zakończenie z happy endem co jest bardzo miłe. Piękny jest ten epilog. Dziękuje za dedykacje. Czekam z nieciepliwością na kolejną historię, wygląd i design bloga. Szkoda że moce usuwasz ale mówi się trudno i wiem że trochę to chaotyczne ale co ja po radzę. I nie wiem za co mi dziękujesz ale proszę bardzo. To ja tobie powinnam podziękować za tą historię i całego bloga że wytrwałaś do końca itd.
    Pozdrawiam Marcela

    OdpowiedzUsuń

Pozostaw po Sobie mały ślad. To dzięki Tobie mam pomysły.

Szablon oraz nagłówek stworzony przez Lune / Technologia Blogger / Credits: X X X