"Kochanie, pozwól mi być twoim
Twoim ostatnim pierwszym pocałunkiem"
~ "Last First Kiss" One Direction"
Wyjechał, zostawił, spławił. Ale, to kurwa, boli. Straszliwie boli. Spytał się mnie czy wyjechać. Zgodziłam się. Czemu by nie? Oboje chcieliśmy żeby rozwijał się muzycznie, więc wyjechał do Londynu. Cieszyłam się tym. Nadal do siebie dzwoniliśmy, rozmawialiśmy ze sobą. Nawet spotykaliśmy się co weekend! To, przy naszych grafikach, było zaskakujące. Ja - pilna uczennica, na samych piątkach i szóstkach, na studiach, on - młody, rozpoczynający karierę gwiazdor.
Gdy tylko ktoś z nas nie mógł przyjść, godziliśmy się z tym. To był błąd. Poważny błąd. Zamiast spotkań, pisaliśmy do siebie, gadaliśmy, ale i to szybko się skończyło. Coraz mniej czasu spędzaliśmy ze sobą. Każdy zajął się swoimi zajęciami. Pewnego dnia, gdy do niego dzwoniłam, tak jak zawsze z resztą, odebrała jakaś dziewczyna, dała mi go do słuchawki, a on powiedział:
- Posłuchaj to nam już nie wychodzi. Ty jesteś w Polsce, ja tutaj. Musimy to zakończyć.
- A-aa-aalle jak to? - spytałam się go ledwo powstrzymując łzy.
- No po prostu. To do zobaczenia - odpowiada.
Zacisnęłam powieki, nawet wspomnienia bolą. Tak naprawdę tylko dzięki mojej przyjaciółce to przeżyłam, no i jego kolegom z zespołu. Iris pomagała mi z nauką i sercem. Chłopaki kiedy tylko mogli rozmawiali ze mną mówiąc, że Louis to zwykły dupek, którym zawładnęła sława i tyle. Taka była prawda. Minęło od tamtego momentu ponad półtora roku. Niedawno próbował się ze mną kontaktować. Żadne z nich mu na to nie pozwoliło. Dziś jest ten dzień, kiedy kończę szkołę. Aktualnie, stoimy wszyscy z roku, by zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Uśmiech i pstryk. Koniec tego wszystkiego. Przytulam się z Iris.
- Moja ulubiona uczennica kończy szkołę. I kto tu mi będzie świecił takim przykładem? - podchodzi do nas pan Richardson, nasz były wykładowca.
- Nadal pan - odpowiadam i uśmiecham się do niego.
- Oj, nie podlizuj się tak. I tak już skończyłaś szkołę - mówi i podaje mi rękę. To wręcz zaszczyt, że najlepszy prawnik na tym kontynencie, lubił cię. - To do zobaczenia za dwa miesiące. No mam nadzieję, że będzie pani do mnie aplikować.
Zatkało mnie, ale kiwnęłam głową na znak potwierdzający. Tylko uśmiechną się i odszedł od nas.
- Hej Iris? Co się... - moja koleżanka patrzyła ślepo w jeden punk za mną. Odwróciłam się. Stał tam Lou. Jak zawsze w idealnie okrojonym garniturze i grzywce postawionej na żelu. Zobaczył mnie. Zaczął iść w moją stronę. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam wychodzić z sali. Zdjęłam togę miałam na sobie sukienkę sportową. Jak najszybciej zmieniłam buty na moje wygodne, wsuwane a'la conversy. Złapałam moją deskę. Już chciałam się odepchnąć, gdy nagle słyszę głos;
- Poczekaj! - krzyczy za mną. Grr, czego on chce?! - Moglibyśmy pogadać? - pyta.
- Nie. Nie chcę, żebyśmy gadali. Złamałeś mi serce. Kochałam cię! - wykrzyczałam mu w twarz.
- Ja wł... - nie dane mu było dokończyć.
- Co?! Chcesz przeprosić?! Nie ma mowy! Jesteś zwykłym draniem! Rozumiesz, że ponad pół roku płakałam codziennie?! Chłopaki i Iris pomagali mi to przeżyć! A ty co?! Pieprzyłeś się codziennie z inną! Bo co?! Bo sława tobą zawładnęła! Było się nie bawić moimi uczuciami! Było powiedzieć, że mnie nigdy nie kochałeś! - skończyłam swój monolog. Starłam jedną, samotną łzę spływającą po moim policzku. Ustałam na desce, złapał mnie za nadgarstek.
- Daj mi wytłumaczyć - prosił.
- To jest już skończone - zabrałam moją rękę i odjechałam na Lory'm, mojej desce.
~~~~
- Zwykły dupek - komentuje moja przyjaciółka. Miałam już coś powiedzieć, gdy nagle dzwoni mój telefon.
- Cześć - mówię ściszonym głosem.
- Hej kochana, mam to co chciałaś.
- Jacie, dziękuję ci, ucieszy się - mówię.
- A tak z innej beczki, co zrobiłaś Louis'owi? - pyta się, przewracam oczami.
- A co się stało?
- Chyba pierwszy raz od ponad roku przyszedł i zwierzył się mi. Przeprosił mnie, przytulił i zaczął płakać. Mówił mi jak to on spieprzył wasz związek i zaprzepaścił przyjaźń. On naprawdę ciebie kocha.
- Ale posłuchaj Liam...
- Nie, ty nie masz nic do gadania. Masz tu przyjechać ze swoją koleżanką i mam to gdzieś, że nie przyjedziesz. Polecę po ciebie i siłą cie tu zaciągnę!
Zaśmiałam się i rozłączyłam.
- Iris, mam dla ciebie niespodziankę!
~~~~
- Nie wierzę, że ich poznam! Jacie, jacie jacie! - krzyczała na cały głos. No cóż prawdziwa Directionerka. Uśmiechnęłam się. - Tam będzie Louis... Przekazać mu coś? - pyta się. Kiwam głową twierdząco.
- Przekaż mu, że wciąż go kocham. Tylko tyle. - Mówię oddalając się od niej tyłem do wyjścia. - Baw się dobrze! - krzyczę jej na odchodne. Wchodzi do tego ich "pokoju" i zaraz słychać jej pisk. Jest szczęśliwa, to najważniejsze. Odwracam się i wpadam na Louisa.
- Nadal mnie kochasz? Po tym co ci zrobiłem? - pyta z niedowierzaniem. Jestem w stanie wydusić tylko cichutkie "tak". Zbliża się do mnie tak, że nasze wargi delikatnie się dotykają.
- Powiem ci tak. Tak naprawdę kocham cię od dawien dawna. Znaczy od drugiej klasy gimnazjum. Byłaś taka idealna i nadal jesteś. Kocham cię, tak naprawdę. Gdy ciebie nie było, każdego dnia miałem nadzieję, że tego nie zrobiłem. Że zadzwonisz, że powiesz, że dalej mnie kochasz, ale wracałem do rzeczywistości. Tak za tobą tęskniłem. A teraz mam cię na wyciągnięcie ręki i w to nie wierzę - mówi, a po jego i moich policzkach lecą łzy. Starłam je wszystkie, jak i on moje. Moje ręce włożyłam w jego miękkie, długie włosy. Tak mi tego brakowało. Położył swoje ręce na moich biodrach. Napawaliśmy się tą chwilą. Delikatnie ocieraliśmy się ustami. Nagle Lou wbił się w moje usta. Brakowało mi tych malinowych, miękkich ust. Ale ja za nim tęskniłam. Już po chili czuję jego język na dolnej wardze. Pozwalam mu wejść. Delikatnie odrywamy się od siebie. Stykamy się czołami, oddychamy nie równomiernie. Nagle przyciąga mnie najbliżej siebie, oplata ramionami i zaczyna szeptać:
- Jak ja ciebie cholernie kocham. Jesteś moim tlenem. Jesteś tak cholernie idealna. Proszę wybacz mi.
Przymykam oczy i wdycham jego zapach. Odsuwam go na odległość ramion. Spojrzał na mnie dziwnie. Ustalam na palcach, zniżył się delikatnie. Mówię najciszej jak umiem:
- Kocham cię i wybaczam ci wszystko, co do jednego.
Spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym "serio?" i tylko kiwam głową. Łapie mnie w ramiona i okręca mnie wokół własnej osi. Zaczynamy się śmiać. Całuje mnie.
- Wiesz nie było tam L... - mówi i zacina się widząc nas. - ouis'a... Nie przeszkadzam? - pyta się. Uśmiecham się. - Czyli to ty jesteś tym chłopakiem, któremu chciałam coś obić.
- Chyba tak - odpowiada jej ze skrępowaniem. - Jestem Louis "Dupek" Tomlinson, bynajmniej tak słyszałem.
Iris zarumieniła się, zaśmiałam się, bo najpewniej usłyszał naszą wcześniejszą rozmowę. Przytulił mnie z tyłu. Z tego pokoiku wyszedł Liam z wielkim bananem na twarzy. Powiedziałam tylko bez głośne podziękowanie. Widziałam w jego oczach radość, to on znał pierwszy Iris, spodobała się mu.
- Louis - mówię. Odwrócił do mnie głowę. - Oto Iris, uwielbia wasz zespół, szczególnie lubi Peyna.
Chytrze się uśmiecham. Liam i Iris mieli czerwone policzki jak burak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pozostaw po Sobie mały ślad. To dzięki Tobie mam pomysły.